jakikolwiek

12/27/2012

Dlaczego warto prowadzić bloga?


Dla wyrzutów sumienia. Dzięki temu ilekroć zaczynam pisać, lub spoglądam na listę odwiedzanych blogów, czuje takie niepokojące ukłucie strachu. Myślę ile jeszcze zostało do zrobienia i w jak głębokiej dupie jestem. Zamykam komputer , otwieram witowskiego.

"Do matury idź bez troski
Prowadź Mistrzu Mój - Witowski!"


11/25/2012

American Polyglot Practicing 20 Languages

I tym akcentem (a przynajmniej jednym z 20;) zamykam zakładki i wracam do kwantów. I tak już odkładałam to zbyt długo...


11/24/2012

Zasypianie, trochę filozofowania o patologii snu

Roszpunek opublikowała post nt bezsenności. Element mojej odpowiedzi wklejam poniżej, bo z tym samym problemem biję się od kilku lat. W sumie to od kiedy zaczęłam studiować. I w tej walce przegrywam z kretesem. W tym roku problem wydaje mi się pogłębiać. Myślę, że winą można obarczyć "poczucie misji" - egzaminy na uczelnie medyczne i co za tym idzie - trwoga o urzeczywistnienie wartościowych marzeń. 

To chyba tak właśnie działa, że kiedy jedynej drogi do szczęścia[1] upatrujemy w lekarskim, poziom zdeterminowania rzutuje na samorozliczanie się i stąd się biorą nocne rozpamiętywania "czego się dzisiaj nauczyłam". Dla snu nie jest to najlepsze (ale to naprawdę dobry sposób na zapamiętywanie - odtworzyć wszystko raz jeszcze przed zaśnieciem i po przebudzeniu). 

Człowiek emocjonalnie bogaty potrafi zasnąć tylko wtedy kiedy czuje się szczęśliwy. Kiedy czuje, że się spełnia, spełnił - tego konkretnego dnia. Przynajmniej taka jest moja hipoteza. Bardzo subiektywna, gdzie w moim modelu za człowieka bogatego emocjonalnie uznaje siebie, a spiącego obok introwertyka za człowieka ubogiego emocjonalnie - w dużym uproszczeniu.

Warsawienne wierci się nie mogąć zasnąć, myśli, rozpamiętuje dzień, prowadzone rozmowy, żałuje, że czegoś nie powiedziała, żałuje, że coś powiedziała, waży słowa, więcej myśli, stara się coś przypomnieć. Cały czas coś się w jej głowie dzieje. Intowertyk wyłącza myślenie - bo czas na sen, odwraca się na bok, 1-30 min później (najszczęściej około 10 minuty) słychać chrapanie. Takiemu człowiekowi to dobrze. Taki człowiek jest konkretny. Ma wstać - wstaje. Ma jeść - je. Ma się uczyć - uczy. Może się obijać - obija. Przychodzi czas zasypiania - śpi. Jego świat jest prostszy, kontrolowany przez niego, jego wolę, świadomość potrzeb. 

Jestem daleka od wyczerpania tematu, ale narazie postanowiłam ugryźć go tylko z tej strony - trochę nieszablonowo. [Edit 18:15] I moja konkluzja jest taka, że dopóki nie przejrzę się w AIN EINGARP jak w każdym innym lustrze, to nie mam szans na szybki sen drogą naturalną.



[1] to bardzo wąskie rozumienie szczęścia. Mam na myśli to, że studiowanie medycyny na żadnym innym (nawet pokrewnym) kierunku, ani wykonywanie żadnego innego (nawet pokrewnego) zawodu nie zaspokoi naszego pragnienia bycia lekarzem (ja np. mam na myśli konkretnego lekarza; dlatego jedyna droga to pracy, którą chcę wykonywać wiedzie przez lekarski).

Okres jazzowy, posthisterialny


Piątkowy jazz był zaskakująco poczciwy. Pachniał ziemią i jakąś egzotyczną nutą. Przez głowę przechodziło fchuj dużo pomysłów i tylko mówić już nie bardzo się chciało. Nie pamiętam dokładnie kiedy po raz ostatni spało mi się równie dobrze. Kojarzy mi się coś z zamierzchłymi czasami liceum. Ta szkoła średnia, coś ostatnio często do niej wracam.

Fajnie, że wpadli kumple ze studiów. Ten tydzień minął mi w cieniu fatum poprzedniego weekendu i czułam, że muszę odwrócić passę. Czas wrócić do wypracowanego rytmu. Gorzej, bo z chemią jestem daleko w tyle. Przy temacie kwantów uwidocznił się mój problem z uczeniem: nie jestem w stanie przyjąć (zapamiętać, zaakceptować, utrwalić, pracować z) żadnym twierdzeniem, ani hipotezą, jeżeli nie będę widzieć jej logicznie działającego mechanizmu. Jeżeli nie widzę, a wiem, że coś rozumieć muszę, to szukam dalej, pogłębiam temat - i tak w nieskończoność. A czasem brakuje mi wiedzy fizyczno matematycznej, żeby dojść do tego, czego szukam
albo okazuje się, że czas liczenia takiego równania, na unierwsytetach zachodnich, przekroczył trzy miesiące.
Wracając do wnikania, to w systemie 0-1 nie jest to złe, bo ćwiczę pamięć i więcej mi zostanie, tylko boję się, że czasu mi braknie - i tu jest pies porzebany.
"Tablice" z matmy podziałały uspokajająco - mój cel, to minimum 100%. Z biologii wciąż drąże temat zasady, cukru i reszty fosforanowej. I'm lovin' it. Naprawdę!

11/09/2012

Biblioteka przyjazna studentowi


Bez względu na to czy jest się studentem Uniwersytetu Warszawskiego, czy Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, każdy ze studentów tych dwóch uczelni znał takie magiczne miejsce jak BUW. Jeszcze rok temu.

Od kiedy zaczął funkcjonować nowy budynek Biblioteki głównej WUM, część studentów WUMu zaczęła korzystać z własnej biblioteki. Na początku roku akademickiego usłyszałam od kolegi z English Division, że znalazł nowe miejsce do uczenia się.

To nowe miejsce musiało przestać mu odpowiadać dosyć szybko, bo wrócił na “stare śmiecie”.

Jako, że do Centrum Dydaktycznego i Biblioteki głównej mam bliżej niż do BUWu, zaczęłam się uczyć na WUMie. Teraz wiem o co chodziło Williamowi - ale o tym później.



BUW vs bgWUM




BUW
WUM
Praktyka użytkowania - wrażenia ogólne+ dużo przestrzeni
+ rozsądnie zagospodarowana przestrzeń
+ model czytelni tradycyjnej i liczne stanowiska pracy w sektorach poszczególnych dziedzin (biurka wbudowane między pułkami - genialne)
+ pokoje pracy grupowej i indywidualnej
+ ogrody na dachu (wiosną często przenosiłam się z czytaniem na świerze powietrze, pod drzewo, na trawę, koło strumyka)
+ można się kampić z lekką literaturą na dziale czasopism i przez cały dzień nikt nie zauważy
+restauracje, księgarnie, sklepiki, kioski. automaty z napojami zimnymi i gorącymi napojami

- można się zgubić
- trudno odszukać sygnatury przy pierwszej wizycie
- każdorazowe wczytywanie legitymacji
- BUW często jest gospodarzem uroczystych spotkań, które momentami rozpraszają czytelnika
- kolejki w szatniach (średnio długość odpowiada czasowi przesłuchania jednego utworu na mp3), podczas akcji “BUW dla sów” czeka się nawet 30 min., natomiast w okresie okołosesyjnym często brakuje numerków.
+ sporo przestrzeni
+ model czytelni tradycyjnej
+ kilka stolików z miejscami wokół
+ pokoje pracy indywidualnej
+ automaty z gorącymi i zimnymi napojami, a. z przekąskami na parterze i I p.
+ brak kolejek w szatni
+ przy szafkach studenckich są kluczyki (niby standard, ale w BUWie koledzy studenci poczuli się właścicielami i pozabierali kluczyki do domów)
+ personel opiekujący się budynkiem jest naprawdę bardzo miły i przyjazny studentowi

///
Ponieważ chwilowo straciłam status studenta, oceniam biblioteki jedynie z perspektywy czytelnika. Jednak w bgWUM dzieje się coś, co wydaje mi się absurdalne i o czym warto wspomnieć: dzienny limit wypożyczeń. Nie pamiętam dokładnie liczby, ale załóżmy, że max liczba wydanych przez wypożyczalnie książek wynosi 300, zamówiłam książkę tydzień temu, przychodzę ją odebrać o 16 - po zajęciach i dowiaduję się, że dzisiaj nie dostanę zamówionej książki, bo jestem 301-ą osobą, która zgłosiła się do biblioteki w dniu dzisiejszym. Absurd.
Zasady korzystania i godziny otwarciapn - sb 9-21
nd 15-20

+/- kiedyś żałowałam, że w niedzielę trzeba czekać aż do 15, ale w sumie można się wyspać i poczciwy posiłek zjeść choć raz w tygodniu :)

+/- tylko raz musiałam pilnie skorzystać z biblioteki przed 9, większa liczba studentów zbiera się ok 10

+ BARDZO fajne jest to, że tylko okrycia zostawia się w szatni, a plecak i teczkę można zabrać ze sobą
pn - pt 8-20
sb - 8-14

+ MAM BLISKO !

- mój tegoroczny rozkład dnia nie pozwala mi na korzystanie z biblioteki przed 18, więc trochę żałuję, że godziny otwarcia nie są przesunięte o godzinę, albo dwie do przodu - jak w BUWie

- sobota 8am? nic dziwnego, że w bgWUM nigdy nikogo nie ma...

- plecaki i teczki zostawiamy w szatni. Bo w nowoczesnych bibliotekach propagujących postęp chodzi o to, żeby cały tabołek trzymać w rączkach. Bardzo poręczne - chciałoby się powiedzieć.
Pulpit+/- proste stoliki a la ikea. Krzesła drewniane, proste; część ma oparcia, część nie - trudno wysiedzieć na nich więcej niż 6h. Mój rekord - 9h.

Nigdy nie narzekałam na krzesła, bo były bajką w porównaniu ze szkolnymi ławkami. Od kiedy posadziłam się na wumowych krzesłach, czuję niedosyt :3

+ przy stolikach w czytelniach są lampy regulowane, światło o dużym natężeniu. Stoliki z reguły ustawione one by one.

- stoliki wbudowane w regały oświetlane są przez światło zbudowane w spód pierwszej pułki nad pulpitem.

+ jest też kilka foteli i pufów grochowych.
PersonelSłużbiści. “Proszę nie siedzieć na schodach”. Pilnują też ciszy (co akurat jest +)
Studentów jest tak dużo, że bardzo spowszednieli pracownikom biblioteki. Pracownicy wypożyczalni wczytujący legitymacje i sygnatury, rozmagnesowujący książki i wydający potwierdzenia wypożyczenia przypominają trochę kasjerów supermarketów w swojej mechanicznej pracy. Czasami trudno uwierzyć w bibliotekoznawstwo.
Panie z czytelni są bardzo miłe, ale nie są zbyt pomocne, kiedy prowadzą prywatne rozmowy telefoniczne, albo słuchają muzyki z youtuba. Kiedy ostatnim razem wraz z nimi słuchałam “Na zawsze i na wieczność” Wilków, Panie bibliotekarki mówiły do siebie “przecież i tak nikogo tu nie ma”. 5 minut słuchania Wilków później podeszłam zapytać która godzina (o! ktoś tu jednak jest), ale muzyka ani rozmowy nie ucichły, mimo, że ktoś tam jednak był...
Wygląd+ niebieskie szkło i beton - surowy wygląd, moderny, wycisza, nie rozprasza
+ bardzo lubię wykładzinę dywanową w BUWie - przy kampieniu z książką między regałami można sobie usiąść, położyć się na podłosde i nie obrzyda bród, którego nie widać! ^_^’
+ bgWUM jest utrzymana w klasycznym stylu - ciepłe beże, biel, drewno i marmur;
+ wygląda naprawdę bardzo bogato;
+/- dużo nieużywanego oświetlenia

w gmachu podłoga z płytek, w czytelni panele podłogowe (+łatwe w utrzymaniu porządku)
CzytelnicyDo BUWu przychodzi wielu studentów
- w okresie okołosesyjnym bardzo trudno o wolną przestrzeń; znalezienie miejsca siedzącego niekiedy graniczy z cudem
- w holu gmachu zawsze roi się od *buwingujących studentów*; w przerwie od nauki zawsze jest do kogo się odezwać
Studentów w czytelni jest niewielu. Najwięcej osób przychodzi w przerwie między zajęciami. Le Boyfriend mówił, że z ichniejszej biblioteki korzystają tylko studenci Arabic Devishion i social retardy. Nie bardzo rozumiałam co socializowanie się ma wspólnego z uczeniem się w bibliotece (hey! sama jestem tego najlepszym przykadem), ale ostatnio jak sobie łoiłam zadanka z chemi, to usłyszałąm ciekawy dialog studentki z bibliotekarką:

S: chciałabym wymienić tą książkę?
B: to znaczy?

S: ostatnim razem dostałam książkę w miękkiej okładce. Ta mi nie pasuje
B: obawiam się, że nie można ich tak zamienić. Jeżeli dostała Pani książkę w takiej okładce, to pewnie takie były
S: ale ja wiem na pewno że ta sama książka jest w wersji z miękką okładką, przecież już z niej korzystałam, więc wiem!

Warsawienne: … wtf?

Kiedyś przyszedł profesor, który już nie wykłada. Nie mógł zajrzeć do artykułu, którego jest autorem, bo do magazynu mają dostęp tylko pracownicy i studenci.


10/29/2012

Dyżur

3 listopada 2011r. wróćiłam z rodzinnych Sudetów do Warszawy. Okazało się, że w mieszkaniu nie było ani mojego chłopaka, ani naszego współlokatora. Mieli dyżur na chirurgii i wracali dopiero następnego dnia rano. 3 listopada 2011r. obchodziłam 23 urodziny.

Dzisiaj popołudniu usłyszałam "to do zobaczenia jutro, powinienem wrócić już o 19".
Dziwne są te dyżury. Nagle zapada cisza jak makiem zasiał. I tylko słyszę jak Tobiasz szynszyli się w kuchni.

10/01/2012

Czas start!

Tydzień wolnego i wyjazd w rodzinne strony. To już piąty rok od kiedy opuściłam licealne mury, a po jednej krótkiej wizycie mam wrażenie, że czas się tam zatrzymał.

Scena 1
Warsawienne wchodzi do budynku szkoły. Kieruje się vis a vis drzwi wejściowych. Naprzeciw, nad drzwiami widnieje wielki napis "Sekretariat". Ochroniarz zatrzymuje Warsawienne.
Ochroniarz: Pomóc w czymś?
Warsawienne wskazując palcem na swoje final destination: Czy sekretariat wciąż znajduje się za tymi drzwiami?
Ochroniarz: A gdzie indziej?
Warsawienne: W takim razie dziękuję, ale jakoś sobie poradzę ;)

Scena 2
Warsawienne przechodzi przez drzwi do Sekretariatu. Za bardzo długą ladą siedzi Pani sekretarka, najmilsza osoba w całej szkole. O ladę opiera się odwrócony tyłem do drzwi wuefista, jeden z 6 w tej szkole.

Warsawienne: Dzień dobry.
Wuefista: Co, pewnie przyszłaś coś skserować? :>
Warsawienne: Słuuucham? :>
Wuefista odwraca się, głosem mniej pewnym i lekko zmieszanym odpowiada: A nie, nic.

Czułam wielką pokusę wygłoszenia tyrady pt. "Minęły 4 lata, a tutaj nic się nie zmieniło". Nie uległam kuszeniu. To znaczy, że wydoroślałam? czy może rozleniwiłam się w mojej walce z wiatrakami?
W ramach anegdoty dopiszę tylko, że nic dziwnego, że społeczeństwo tonie w pokładach chamstwa, skoro nawet w szkole nie doświadczamy przykładnego zachowania. [888888888 8888], to najmniej odpowiednie miejsce do wynoszenia wzorców. A ta szkoła, jej nauczyciele po prostu się dobrali... Żaden miły, przyjazny uczniowi nauczyciel nie pouczył w tej szkole dłużej niż rok (byłam tego świadkiem). Przypomina mi to fatum nauczycieli Obrony przed czarną magią.

Cieszę się, że złożenie deklaracji maturalnej mam już za sobą. Uruchomiłam pierwszy trybik. Machina ruszyła. Czas popchnąć dalej marzenia i plany.

Scena 3
Warsawienne wychodzi z sekretariatu. Pan Ochroniarz czeka na nią pod drzwiami.
Ochroniarz pyta kąśliwie: I jak? udało się?
W głowie Warsawienne:


8/06/2012

Szesnasta

Usilnie starałam się domyć resztę lasagne z plastikowego blaciku, kiedy z automatu spojrzałam na zegarek. Chyba już z 8x w przeciągu 10min. I wtedy do mnie dotarło. Nieważne jak fajna będzie wydawać się moja praca, po kilku tygodniach i tak mi się znudzi. Praca. Praca - robienie czegos na co zupełnie nie ma się ochoty, tylko dlatego bo ktoś Ci za to płaci. 

Miesiąc temu podjęłam się pracy w opiece nad dziećmi. Mój 3-letni podopieczny jest dzieckiem architektów, ma przesympatyczną rodzinkę, zabiera mnie do Muzeum Kolejnictwa i mówi "Linoskoczek jest bardzo aktywną myszką"[1]. Nie mogłam trafić lepiej... (no, może minimalniemogłam: z płacą; ale nie z ludźmi). Naprawdę bardzo ich lubię.

Początkowo każdy dzień był przygodą. Dzisiaj niespodzianki i nowości nadal przeplatają mój dzień, a jednak coś jest nie tak. Coś sprawia, że wyczekuję godziny 16 (kiedy mogę wrócić do domu), że wyczekuję weekendu (kiedy mogę z domu nie wychodzić). Myślę, że to kwestia chcieć i musieć. Codziennie rano muszę wstać i pójść do pracy. Do 16 nie mogę wrócić do domu, muszę zostać. Wszystko, co robię podczas pracy, to naturalne czynności, takie których wykonywanie nie sprawiało mi dotychczas trudności. A jednak coś się zmieniło. Może to kwestia momentu w których nie chcę czegoś zrobić? Praca - robienie czegos na co zupełnie nie ma się ochoty w danej chwili, tylko dlatego bo ktoś Ci za to płaci.

I właśnie tak postępuje zniechęcenie.




[1] Wiem, że nie napisałam za wiele i że wybrałam informacje małoważne, albo zbyt szczegółowe. Ale te informacje nie są tak do końca bezużyteczne. Środowisko, zainteresowania i sposób wypowiadania się chłopca mogą powiedzieć wnikliwej osobie naprawdę bardzo wiele.

6/14/2012

Polska dziewczyna poszukuje szczęścia

Jak narazie bez skutku. Mija już czwarty miesiąc od kiedy poszukuję pracy.  Moje oczekiwania są naprawdę małe. Szukam posady w charakterze recepcjonistki, rejestratorki, sekretarki, asystentki - tak żeby po powrocie do domu móc uczyć się wieczorami, żeby nie zużywać się intelektualnie w pracy. Mając wykształcenie wyższe I stopnia, studia na trzech kierunkach, certyfikaty językowe z j.ang i j. chiń (w dialekcie mandaryńskim) + niewielkie doświadczenie i praktyki, to naprawdę nie powinien być problem. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie.
Słyszałam już o tym wcześniej. Wśród nas, studentów, krążą legendy o zderzeniu z rzeczywistością, o zderzeniu z realiami runku pracy.  Tutaj można sporo napisać o uczelniach: produkcji bezrobodnych, a rozwoju cywilizacyjnym; o rzetelnym studiowaniu (wnikaniu, badaniu), a zaliczaniu minimów programowych i pracy. Zostawię sobie te tematy na inną okazję do pomarudzenia.

Czasami chciałabym żeby życie przypominało książkę. Bohaterka (tak, myślę teraz o sobie) mogłaby zmienić coś w dowolnym momencie swojego życia. A nawet gdyby zbyt długo walczyła z przeciwnościami losu, to jej 4 miesiące niekończących się faili minęłyby po przewróceniu jednej tylko kartki.

Te faile zaczynają odbijać się na moim samopoczuciu. Nie poznaję siebie. Pokłady radości się ulotniły. Zrobiłam się smutna, rozdrażniona, zamykam się w domu, nie mam co odpowiedzieć na "co tam?" kiedy ktoś z grzeczności zapyta. Przeglądam tylko te ogłoszenia, z narastającym obrzydzeniem piszę kolejne listy motywacyjne  i klikam aplikuj, aplikuj, aplikuj. Pół godziny patrzenia w sufit, ctrl+r, aplikuj. Z tym patrzeniem w sufit, to poważnie. Bo ile razy w ciągu dnia można przeglądać facebooka, odświeżać pocztę, sprawdzać telefon. Dzisiaj, podczas patrzenia w sufit po raz pierwszy od kilku lat pomyślałam: melancholia. A później poszłam na spacer. Było po 1:40.

Czy Pacjentka rodzi?

Kurcze. Wychodzę sobie kulturalnie po kebab do Sahary, dochodzę do przedpokoju i nagle "pipi-prych-prych-pipi' słyszę. Stop. Pięć kroków wstecz i co ja pacze *_*. Pacjentka siedzi sobie na środku klatki i jakieś modły dziwne odprawia (a wokół niej mój szurnięty Linoskoczek podskakuje). Później zauważyłam skurcze. Pipanie nie ustępuje. Zwykle aksamitne, lśniące futro jest w przestrasznym stanie (najerzone, zmatowione, z pyłkami trocin).  Kiedy już się porusza, to dziwnie ciężko jej się chodzi. Szybkie tętno u myszy jeszcze szybsze niż zwyczajne, spoczynkowe. WTF? Co się dzieje? Jest lekko pączkowata, ale macamy brzucho (o dziwo żadnych protestów we strony Pacjentki) i żadnych płodzików tam nie wyczuwamy.


Mam 3 teorie.
1. Pacjentka jest w ciąży. Została zapłodniona jeszcze w zoologicznym, ciąża mało widoczna, miot mały, akcja porodowa się wydłuża, albo są to dopiero objawy przedporodowe. Zaczęła "pipać" po 23. Wg wypowiedzi forumowiczów onetu (;)) 23-24 to godziny w których myszy wydają młode na świat, robiąc przy tym sporo krzyku. Tutaj coś się zaczyna zgadzać, tylko mój cynizm nakazuje mi zastanowić się skąd u internautów ta wiedza, czy jeśli jest teoretyczna to jak często była weryfikowana i czy jeżeli była weryfikowana, to przy jakiej próbie wyciągnięto jakie statystyki.

2. Skórcze to czkawka.  Tylko dlaczego tak wolno chodzimy, nie tylko nie uciekamy przed ręką, ale i na nią wchodzimy?

3. Pacjentka się zatruła. (Sama w to nie wierzę, myszy pożerają absolutnie wszystko, ale możliwe że ma jakąś nietolerancję, albo niedrożność...).

4. Le Boyfriend albo Le Roomate przynieśli jakieś drobnoustroje z dyżuru i jedna z myszy podłapała jakieś enigmatyczne paskudztwo.Tylko czemu jej układ immunologiczny nie zadziałał? Dzisiaj rano była zdrową, szczęśliwą myszą.

Na wszelki wypadek (gdyby się okazało, że zamiast chorej lub martwej myszy znajdę jutro o 1 mysz więcej), wysprzątaliśmy im klatkę. Pod koniec tygodnia brzydko by pachniała, a wtedy nici ze sprzątania. Ossesków co do zasady się nie dotyka, bo jeśli samica nie odgryzie im główki po porodzie, to prawie na pewno to zrobi po tym jak człowiek włoży do gniazdka swoje paluszki.

Kurcze, strasznie nie chciałabym jej stracić. Mysz LeB's jest najfajniejsza z naszej mysiej trójki. Socjalizuje się, często sama wchodzi na rękę żeby wyciągnąć ją z klatki, nie siusia kiedy jest na rękach, pochodzi po ramieniu, czasem zabieram ją na łazienkowe spacery  :) No, Pacjentka to mysz na medal.

Edit
Eh, ona w żaden sposób nie przypomina ciężarnej myszy. Nie jest specjalnie gruba, nic tam nie czujemy. Strasznie chciałabym jej pomóc :(

6/08/2012

Bardzo ogólny komentarz do daty

Będę nieoryginalna. Pomówmy o Euro. Nie, nie o walucie.
W 2003r. wzięliśmy udział w referendum akcesyjnym do UE. W 2012 otworzyliśmy Mistrzostwa w Piłce Nożnej. Niby wydaje się, że sporo zmieniło się od tego czasu, przyjmujemy nowe ustawy (studia medyczne stają się krótsze ;D, wiek potrzebny do przejścia na emeryturę wydłuża, korzystamy z pomocy rozwojowych, budujemy, rozbudowujemy), ale w gruncie rzeczy to nie tak wiele jednak się zmienia. Kolej tak samo badziewna, a drogi reprezentują polski modernistyczny nurt infrastrukturalny "dziura na dziurze" - so called. I na to też uwagę zwrócili nasi zagraniczni goście:


Natomiast takim słodzikiem w opiniach cudzoziemców były "Polskie dziewczyny" (jak w tej piosence!).
Najbardziej podobał mi się komentarz pewnego Niemca, któremu najbardziej w Euro'12 podoba się atmosfera jedyna w swoim rodzaju. Prawda. Wszechogarniająca euforia dosięgła wielu. W czasie spotkania centrum tętniło energią kibiców (pseudo kibiców też nie zabrakło), tymczasem ulice spoza Śródmieścia wyglądały na opustoszałe. Istne Zombieville. Późnym wieczorem integrowanie się w pubach, lub świętowanie w zaprzyjaźnionym gronie. Miło. 

W tvn24  nastąpił zwrot ku powadze. Długa dyskusja o szczerości, trwałości emocji towarzyszącym ogólnopolskiemu "zjednoczeniu". Jedną rzecz w profesorze Czapińskim sobie cenię. Zdradził swoje prawdziwe odczucia nie bacząc na kamery, wiedząc, że to wystąpienie popularności mu nie przysporzy. Ale czy ta demaskacja była nam aby na pewno potrzebna? 
Nawet jeżeli jesteś piękną Miss Polonii, która na potrzeby prasy twierdzi że interesuje się piłką, a ilość piłkarzy światowej sławy, którą potrafi wymienić z nazwiska zamyka się w skromnej liczbie 5, to fajnie czasem poudawać, że na piłce się znasz. Wyjdź na ulicę, zbierz epickie wspomnienia. Tylko.... pamiętaj o nich następnego dnia rano :)
 Autorem zdjęcia jest Marcin Sztajerwald

6/07/2012

Tymczasowy szablon

Z szablonem nie wyszło. Nigdy nie pisałam żadnego xmla pod wordpressa, ani blogspota, więc to, co sobie zapisałam w kED2 chodziło z hd pod przeglądarkami, ale nie zadziałało po załadowaniu na serwis blogowy. Szkoda, bardzo podobała mi się grafika i w sumie chwilę zajęło zrobienie jej ze screenów atlasu H. Graya. Załączam mój niebieski niewypał dla potomności. Tymczasowo służy mi za tapetę. Przynajmniej dopóki General Grievous nie odbije pulpitu :P

3/11/2012

Lorem ipsum jako wpis przyładowy


Kończę grafikę do szablonu, później będzie pisanie. Moje pisanie. Istny słowotok.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetuer adipiscing elit, sed diam nonummy nibh euismod tincidunt ut laoreet dolore magna aliquam erat volutpat. Ut wisi enim ad minim veniam, quis nostrud exerci tation ullamcorper suscipit lobortis nisl ut aliquip ex ea commodo consequat. Duis autem vel eum iriure dolor in hendrerit in vulputate velit esse molestie consequat, vel illum dolore eu feugiat nulla facilisis at vero eros et accumsan et iusto odio dignissim qui blandit praesent luptatum zzril delenit augue duis dolore te feugait nulla facilisi. Nam liber tempor cum soluta nobis eleifend option congue nihil imperdiet doming id quod mazim placerat facer possim assum. Typi non habent claritatem insitam; est usus legentis in iis qui facit eorum claritatem. Investigationes demonstraverunt lectores legere me lius quod ii legunt saepius. Claritas est etiam processus dynamicus, qui sequitur mutationem consuetudium lectorum. Mirum est notare quam littera gothica, quam nunc putamus parum claram, anteposuerit litterarum formas humanitatis per seacula quarta decima et quinta decima. Eodem modo typi, qui nunc nobis videntur parum clari, fiant sollemnes in futurum.