jakikolwiek

2/06/2013

Oparcie

d Nine Inch Nails - Hurt (live 2002)b
Oparcie. Jedni go potrzebują:
- zapewnień o słuszności  decyzji
- zapewnień że dobrze wybrali
- zapewnień że są na dobrej drodze
- w chwilach wątpliwości
- w chwilach słabości
- kiedy pojawiają się przeszkody
- zainteresowania, chociażby "jak Ci idzie?"
- pomocy finansowej (wbrew pozorom nie powinno się jej bagatelizować; książki i ksera pochłaniają sporo środków, jeżeli ktoś dodatkowo decyduje się na walktrough z korepetytorem to uhuhu);

Czy oparcie jest potrzebne? Miałam napisać, że jedni go potrzebują, a inni nie; ale teraz jak tak sobie myślę, to dochodzę do wniosku, że każdy potrzebuje oparcia. Jedni mniej, inni bardziej. Chociaż u siebie zauważyłam coś dziwnego. Te zapewnienia z pierwszych trzech myślników niczego dobrego mi nie przynoszą: w żaden sposób nie pomagają (bo nie są magicznym sposobem zwiększania więdzy, której braków jestem świadoma), a tylko wprawiają w zakłopotanie (bo trzeba podziękować, a później tłumaczyć, że same aspiracje do nikąd mnie nie zaprowadzą bez porozumienia  z konsekwentnym i systematycznym działaniem). 

Pamiętam, że drugi największy zastrzyk energii dała mi wizja siebie na pierwszym roku. Na tym energetyku pojechałam najdłużej. Ten przyjemny zastrzyk endorfin pozwałał mi pracować efektywniej, pracować dłużej, spać krócej i nie odczuwać wysiłku. Później zwiększyła się tolerancja, przyzwyczaiłam się do pomysłu, doszedł balast w postaci pracy (i cudze problemy stały się moimi), eskalacja moich dotychczasowych problemów (ciągnące się już dekadę problemy z bezrobotnym ojcem) i entuzjam znika. Sporo mnie przytłacza i mimo że motywacja jest, to trudno zmusić się do rozwiązywania problemów napotykanych w drodze przez witowskiego. 

W ogóle czym właściwie jest motywacja? To nasz powód? Nasz main reason - ten który prowadzi do celu długodystansowego? Czy te hormony, które dawały mi takiego speeda i działały ad momentum?

Co by się nie rozwątkowywać, wrócę pomału do tytułowego oparcia. {Mam dziwne przeczucie, że wyjdzie z tego opowiadanie głupawe niczym opera mydlana}. Trzecim największym zastrzykiem były słowa przekazane mi z rozmowy, która odbyła się za moimi plecami między przerażoną mamą i ojcem chrzestnym. Mój ojciec chrzestny jest dla mnie największym autorytetem. I mój ojciec chrzestny będzie mile zaskoczony jeżeli dostanę indeks wymarzonej uczelni. PLASK, BUM, TRASK. Zamurowało mnie. Mój człowiek wielkich czynów we mnie wątpi?! Moja pierwsza,  prymitywna myśl brzmiała: ja mu pokażę! Godne pożałowania...

Co jest dla mnie oparciem? Ja. Moja niespokojna głowa. Le Boyfriend i nasze rozmowy do 2am o wzbogacaniu uranu. Le Boyfriend i nasz roomate, oboje olimpijczycy z chemii, studenci medycyny, bardzo pomocni, chociaż nieczęsto ich wykorzystuję. Mama, babcia i dziadek, którzy monitorują moje postępy i troszczą się o mnie :). Imienniczka z medycyny, która wyposażyła mnie w pokaźny pakiet materiałów do Biologii i Fizyki. Moi przyjaciele ze studiów, którzy wierzą, zachęcają i sprawdzają - mimo, że sami nie wybraliby dla mnie takiej przyszłości jakiej ja chcę dla siebie.



Jaki był pierwszy zastrzyk? Nigdy nie zapomnę. Ale nie mogę o tym mówić. Legal Beagle

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz