jakikolwiek

4/19/2013

Nie taki trafny wybór J. K. Rowling.

Skończyłam czytać nową książkę cioci Rowling. Nie do końca wiem co o niej myśleć. Miałam wobec niej wielkie oczekiwania. W końcu to Rowling, autorka Harry'ego Pottera. 

Miałam ją u siebie od dnia premiery w Polsce, dorwałam się do niej niemal od razu, jak tylko wytrzeźwiałam po imprezie. Pierwsze kartki przerzucałam z nadzieją, że już na kolejnej stronie przeczytam coś zajebistego. W końcu to Rowling! Z coraz większym zniecierpliwieniem czytałam opisy słonecznego Pagford i ropiejących pryszczy Andrew. Od czasu do czasu pojawiał się wzwód u jednego z bohaterów, trawka i dużo, dużo patologii społecznej. Po 70 stronie czułam się naprawdę zmęczona czytaniem. Na dniach próbowałam jeszcze dać jej szansę, jednak nie porafiłam się zmusić żeby pociągnąć książkę dalej. Chyba takie są uroki literatury fakultatywnej: nie ma przyjemności = nie ma czytania.

Skuszony nazwiskiem na okładce książki, wziął się za nią Le Boyfriend. Wysiadł przy 70 str. Poczytałam trochę Trafnego Wyboru przed Świętami, a później wysłałam książkę do teściowej, która po blisko 100 stronach uznała, że nie. Nie, nie, nie.

Mimo rozczarowania postanowiłam dać tej książce nie jedną, a nieskończenie wiele szans - dokładnie tyle ile trzeba żeby przewrócić ostatnią stronę. Myślałam: nie bez powodu w sieci tyle pozytywnych opinii o książce. 

Do 300 str. to była droga przez mękę. Później rzeczywiście zaczęła się akcja i nie mogłam się oderwać. Suma sumarum jestem zadowolona, że ją przeczytałam, końcówka była świetna, ale mimo to nie oceniam dobrze tej książki. Żeby zrozumieć całość znajomość tych pierwszych 300 stron jest naprawdę potrzebna. A jak można je przeczytać, skoro nie wiąże się to z żadną przyjemnością? 

I gdzie tu szukać winnych? Rowling nie potrafiła napisać interesującej fikcji bez fantastyki? wybrała zbyt przygnębiające tematy? czy może to wina tłumaczenia? 

Po sieci krążą zdawkowe komplementy o dojrzałości pisarki i jej książki. Temat rzeczywiście jest poważny, bohaterzy tragiczni, zakończenia nie można nazwać szczęśliwym, a całość jest bardzo realistyczna. Tylko że można było napisać to ciekawej (referuję do pierwszej połowy książki). 


2 komentarze:

  1. Zbierałam się dość długo by sięgnąć po nową Rowling i pewnie jeszcze zbierać się będę. Po Twojej recenzji przesunę ją docelowo na wakacje :P Na razie dawkuję sobie Pokolenie Ikea i mam mega ubaw!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hie hie hie :D to się nazywa być realistą :d

    A ja właśnie wczoraj pierwszy raz trafiłam na pokolenieikea. Fajny. Śmiałam się chyba tylko z komentarzy, ale po x czasie czytania tak się zaangażowałam w prostowanie ludzi, że dzisiaj swoich wypocin czytać nie mogę beż poczucia "żenua warsawienne, żenua" xD

    OdpowiedzUsuń