jakikolwiek

11/25/2012

American Polyglot Practicing 20 Languages

I tym akcentem (a przynajmniej jednym z 20;) zamykam zakładki i wracam do kwantów. I tak już odkładałam to zbyt długo...


11/24/2012

Zasypianie, trochę filozofowania o patologii snu

Roszpunek opublikowała post nt bezsenności. Element mojej odpowiedzi wklejam poniżej, bo z tym samym problemem biję się od kilku lat. W sumie to od kiedy zaczęłam studiować. I w tej walce przegrywam z kretesem. W tym roku problem wydaje mi się pogłębiać. Myślę, że winą można obarczyć "poczucie misji" - egzaminy na uczelnie medyczne i co za tym idzie - trwoga o urzeczywistnienie wartościowych marzeń. 

To chyba tak właśnie działa, że kiedy jedynej drogi do szczęścia[1] upatrujemy w lekarskim, poziom zdeterminowania rzutuje na samorozliczanie się i stąd się biorą nocne rozpamiętywania "czego się dzisiaj nauczyłam". Dla snu nie jest to najlepsze (ale to naprawdę dobry sposób na zapamiętywanie - odtworzyć wszystko raz jeszcze przed zaśnieciem i po przebudzeniu). 

Człowiek emocjonalnie bogaty potrafi zasnąć tylko wtedy kiedy czuje się szczęśliwy. Kiedy czuje, że się spełnia, spełnił - tego konkretnego dnia. Przynajmniej taka jest moja hipoteza. Bardzo subiektywna, gdzie w moim modelu za człowieka bogatego emocjonalnie uznaje siebie, a spiącego obok introwertyka za człowieka ubogiego emocjonalnie - w dużym uproszczeniu.

Warsawienne wierci się nie mogąć zasnąć, myśli, rozpamiętuje dzień, prowadzone rozmowy, żałuje, że czegoś nie powiedziała, żałuje, że coś powiedziała, waży słowa, więcej myśli, stara się coś przypomnieć. Cały czas coś się w jej głowie dzieje. Intowertyk wyłącza myślenie - bo czas na sen, odwraca się na bok, 1-30 min później (najszczęściej około 10 minuty) słychać chrapanie. Takiemu człowiekowi to dobrze. Taki człowiek jest konkretny. Ma wstać - wstaje. Ma jeść - je. Ma się uczyć - uczy. Może się obijać - obija. Przychodzi czas zasypiania - śpi. Jego świat jest prostszy, kontrolowany przez niego, jego wolę, świadomość potrzeb. 

Jestem daleka od wyczerpania tematu, ale narazie postanowiłam ugryźć go tylko z tej strony - trochę nieszablonowo. [Edit 18:15] I moja konkluzja jest taka, że dopóki nie przejrzę się w AIN EINGARP jak w każdym innym lustrze, to nie mam szans na szybki sen drogą naturalną.



[1] to bardzo wąskie rozumienie szczęścia. Mam na myśli to, że studiowanie medycyny na żadnym innym (nawet pokrewnym) kierunku, ani wykonywanie żadnego innego (nawet pokrewnego) zawodu nie zaspokoi naszego pragnienia bycia lekarzem (ja np. mam na myśli konkretnego lekarza; dlatego jedyna droga to pracy, którą chcę wykonywać wiedzie przez lekarski).

Okres jazzowy, posthisterialny


Piątkowy jazz był zaskakująco poczciwy. Pachniał ziemią i jakąś egzotyczną nutą. Przez głowę przechodziło fchuj dużo pomysłów i tylko mówić już nie bardzo się chciało. Nie pamiętam dokładnie kiedy po raz ostatni spało mi się równie dobrze. Kojarzy mi się coś z zamierzchłymi czasami liceum. Ta szkoła średnia, coś ostatnio często do niej wracam.

Fajnie, że wpadli kumple ze studiów. Ten tydzień minął mi w cieniu fatum poprzedniego weekendu i czułam, że muszę odwrócić passę. Czas wrócić do wypracowanego rytmu. Gorzej, bo z chemią jestem daleko w tyle. Przy temacie kwantów uwidocznił się mój problem z uczeniem: nie jestem w stanie przyjąć (zapamiętać, zaakceptować, utrwalić, pracować z) żadnym twierdzeniem, ani hipotezą, jeżeli nie będę widzieć jej logicznie działającego mechanizmu. Jeżeli nie widzę, a wiem, że coś rozumieć muszę, to szukam dalej, pogłębiam temat - i tak w nieskończoność. A czasem brakuje mi wiedzy fizyczno matematycznej, żeby dojść do tego, czego szukam
albo okazuje się, że czas liczenia takiego równania, na unierwsytetach zachodnich, przekroczył trzy miesiące.
Wracając do wnikania, to w systemie 0-1 nie jest to złe, bo ćwiczę pamięć i więcej mi zostanie, tylko boję się, że czasu mi braknie - i tu jest pies porzebany.
"Tablice" z matmy podziałały uspokajająco - mój cel, to minimum 100%. Z biologii wciąż drąże temat zasady, cukru i reszty fosforanowej. I'm lovin' it. Naprawdę!

11/09/2012

Biblioteka przyjazna studentowi


Bez względu na to czy jest się studentem Uniwersytetu Warszawskiego, czy Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, każdy ze studentów tych dwóch uczelni znał takie magiczne miejsce jak BUW. Jeszcze rok temu.

Od kiedy zaczął funkcjonować nowy budynek Biblioteki głównej WUM, część studentów WUMu zaczęła korzystać z własnej biblioteki. Na początku roku akademickiego usłyszałam od kolegi z English Division, że znalazł nowe miejsce do uczenia się.

To nowe miejsce musiało przestać mu odpowiadać dosyć szybko, bo wrócił na “stare śmiecie”.

Jako, że do Centrum Dydaktycznego i Biblioteki głównej mam bliżej niż do BUWu, zaczęłam się uczyć na WUMie. Teraz wiem o co chodziło Williamowi - ale o tym później.



BUW vs bgWUM




BUW
WUM
Praktyka użytkowania - wrażenia ogólne+ dużo przestrzeni
+ rozsądnie zagospodarowana przestrzeń
+ model czytelni tradycyjnej i liczne stanowiska pracy w sektorach poszczególnych dziedzin (biurka wbudowane między pułkami - genialne)
+ pokoje pracy grupowej i indywidualnej
+ ogrody na dachu (wiosną często przenosiłam się z czytaniem na świerze powietrze, pod drzewo, na trawę, koło strumyka)
+ można się kampić z lekką literaturą na dziale czasopism i przez cały dzień nikt nie zauważy
+restauracje, księgarnie, sklepiki, kioski. automaty z napojami zimnymi i gorącymi napojami

- można się zgubić
- trudno odszukać sygnatury przy pierwszej wizycie
- każdorazowe wczytywanie legitymacji
- BUW często jest gospodarzem uroczystych spotkań, które momentami rozpraszają czytelnika
- kolejki w szatniach (średnio długość odpowiada czasowi przesłuchania jednego utworu na mp3), podczas akcji “BUW dla sów” czeka się nawet 30 min., natomiast w okresie okołosesyjnym często brakuje numerków.
+ sporo przestrzeni
+ model czytelni tradycyjnej
+ kilka stolików z miejscami wokół
+ pokoje pracy indywidualnej
+ automaty z gorącymi i zimnymi napojami, a. z przekąskami na parterze i I p.
+ brak kolejek w szatni
+ przy szafkach studenckich są kluczyki (niby standard, ale w BUWie koledzy studenci poczuli się właścicielami i pozabierali kluczyki do domów)
+ personel opiekujący się budynkiem jest naprawdę bardzo miły i przyjazny studentowi

///
Ponieważ chwilowo straciłam status studenta, oceniam biblioteki jedynie z perspektywy czytelnika. Jednak w bgWUM dzieje się coś, co wydaje mi się absurdalne i o czym warto wspomnieć: dzienny limit wypożyczeń. Nie pamiętam dokładnie liczby, ale załóżmy, że max liczba wydanych przez wypożyczalnie książek wynosi 300, zamówiłam książkę tydzień temu, przychodzę ją odebrać o 16 - po zajęciach i dowiaduję się, że dzisiaj nie dostanę zamówionej książki, bo jestem 301-ą osobą, która zgłosiła się do biblioteki w dniu dzisiejszym. Absurd.
Zasady korzystania i godziny otwarciapn - sb 9-21
nd 15-20

+/- kiedyś żałowałam, że w niedzielę trzeba czekać aż do 15, ale w sumie można się wyspać i poczciwy posiłek zjeść choć raz w tygodniu :)

+/- tylko raz musiałam pilnie skorzystać z biblioteki przed 9, większa liczba studentów zbiera się ok 10

+ BARDZO fajne jest to, że tylko okrycia zostawia się w szatni, a plecak i teczkę można zabrać ze sobą
pn - pt 8-20
sb - 8-14

+ MAM BLISKO !

- mój tegoroczny rozkład dnia nie pozwala mi na korzystanie z biblioteki przed 18, więc trochę żałuję, że godziny otwarcia nie są przesunięte o godzinę, albo dwie do przodu - jak w BUWie

- sobota 8am? nic dziwnego, że w bgWUM nigdy nikogo nie ma...

- plecaki i teczki zostawiamy w szatni. Bo w nowoczesnych bibliotekach propagujących postęp chodzi o to, żeby cały tabołek trzymać w rączkach. Bardzo poręczne - chciałoby się powiedzieć.
Pulpit+/- proste stoliki a la ikea. Krzesła drewniane, proste; część ma oparcia, część nie - trudno wysiedzieć na nich więcej niż 6h. Mój rekord - 9h.

Nigdy nie narzekałam na krzesła, bo były bajką w porównaniu ze szkolnymi ławkami. Od kiedy posadziłam się na wumowych krzesłach, czuję niedosyt :3

+ przy stolikach w czytelniach są lampy regulowane, światło o dużym natężeniu. Stoliki z reguły ustawione one by one.

- stoliki wbudowane w regały oświetlane są przez światło zbudowane w spód pierwszej pułki nad pulpitem.

+ jest też kilka foteli i pufów grochowych.
PersonelSłużbiści. “Proszę nie siedzieć na schodach”. Pilnują też ciszy (co akurat jest +)
Studentów jest tak dużo, że bardzo spowszednieli pracownikom biblioteki. Pracownicy wypożyczalni wczytujący legitymacje i sygnatury, rozmagnesowujący książki i wydający potwierdzenia wypożyczenia przypominają trochę kasjerów supermarketów w swojej mechanicznej pracy. Czasami trudno uwierzyć w bibliotekoznawstwo.
Panie z czytelni są bardzo miłe, ale nie są zbyt pomocne, kiedy prowadzą prywatne rozmowy telefoniczne, albo słuchają muzyki z youtuba. Kiedy ostatnim razem wraz z nimi słuchałam “Na zawsze i na wieczność” Wilków, Panie bibliotekarki mówiły do siebie “przecież i tak nikogo tu nie ma”. 5 minut słuchania Wilków później podeszłam zapytać która godzina (o! ktoś tu jednak jest), ale muzyka ani rozmowy nie ucichły, mimo, że ktoś tam jednak był...
Wygląd+ niebieskie szkło i beton - surowy wygląd, moderny, wycisza, nie rozprasza
+ bardzo lubię wykładzinę dywanową w BUWie - przy kampieniu z książką między regałami można sobie usiąść, położyć się na podłosde i nie obrzyda bród, którego nie widać! ^_^’
+ bgWUM jest utrzymana w klasycznym stylu - ciepłe beże, biel, drewno i marmur;
+ wygląda naprawdę bardzo bogato;
+/- dużo nieużywanego oświetlenia

w gmachu podłoga z płytek, w czytelni panele podłogowe (+łatwe w utrzymaniu porządku)
CzytelnicyDo BUWu przychodzi wielu studentów
- w okresie okołosesyjnym bardzo trudno o wolną przestrzeń; znalezienie miejsca siedzącego niekiedy graniczy z cudem
- w holu gmachu zawsze roi się od *buwingujących studentów*; w przerwie od nauki zawsze jest do kogo się odezwać
Studentów w czytelni jest niewielu. Najwięcej osób przychodzi w przerwie między zajęciami. Le Boyfriend mówił, że z ichniejszej biblioteki korzystają tylko studenci Arabic Devishion i social retardy. Nie bardzo rozumiałam co socializowanie się ma wspólnego z uczeniem się w bibliotece (hey! sama jestem tego najlepszym przykadem), ale ostatnio jak sobie łoiłam zadanka z chemi, to usłyszałąm ciekawy dialog studentki z bibliotekarką:

S: chciałabym wymienić tą książkę?
B: to znaczy?

S: ostatnim razem dostałam książkę w miękkiej okładce. Ta mi nie pasuje
B: obawiam się, że nie można ich tak zamienić. Jeżeli dostała Pani książkę w takiej okładce, to pewnie takie były
S: ale ja wiem na pewno że ta sama książka jest w wersji z miękką okładką, przecież już z niej korzystałam, więc wiem!

Warsawienne: … wtf?

Kiedyś przyszedł profesor, który już nie wykłada. Nie mógł zajrzeć do artykułu, którego jest autorem, bo do magazynu mają dostęp tylko pracownicy i studenci.