jakikolwiek

6/14/2012

Polska dziewczyna poszukuje szczęścia

Jak narazie bez skutku. Mija już czwarty miesiąc od kiedy poszukuję pracy.  Moje oczekiwania są naprawdę małe. Szukam posady w charakterze recepcjonistki, rejestratorki, sekretarki, asystentki - tak żeby po powrocie do domu móc uczyć się wieczorami, żeby nie zużywać się intelektualnie w pracy. Mając wykształcenie wyższe I stopnia, studia na trzech kierunkach, certyfikaty językowe z j.ang i j. chiń (w dialekcie mandaryńskim) + niewielkie doświadczenie i praktyki, to naprawdę nie powinien być problem. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie.
Słyszałam już o tym wcześniej. Wśród nas, studentów, krążą legendy o zderzeniu z rzeczywistością, o zderzeniu z realiami runku pracy.  Tutaj można sporo napisać o uczelniach: produkcji bezrobodnych, a rozwoju cywilizacyjnym; o rzetelnym studiowaniu (wnikaniu, badaniu), a zaliczaniu minimów programowych i pracy. Zostawię sobie te tematy na inną okazję do pomarudzenia.

Czasami chciałabym żeby życie przypominało książkę. Bohaterka (tak, myślę teraz o sobie) mogłaby zmienić coś w dowolnym momencie swojego życia. A nawet gdyby zbyt długo walczyła z przeciwnościami losu, to jej 4 miesiące niekończących się faili minęłyby po przewróceniu jednej tylko kartki.

Te faile zaczynają odbijać się na moim samopoczuciu. Nie poznaję siebie. Pokłady radości się ulotniły. Zrobiłam się smutna, rozdrażniona, zamykam się w domu, nie mam co odpowiedzieć na "co tam?" kiedy ktoś z grzeczności zapyta. Przeglądam tylko te ogłoszenia, z narastającym obrzydzeniem piszę kolejne listy motywacyjne  i klikam aplikuj, aplikuj, aplikuj. Pół godziny patrzenia w sufit, ctrl+r, aplikuj. Z tym patrzeniem w sufit, to poważnie. Bo ile razy w ciągu dnia można przeglądać facebooka, odświeżać pocztę, sprawdzać telefon. Dzisiaj, podczas patrzenia w sufit po raz pierwszy od kilku lat pomyślałam: melancholia. A później poszłam na spacer. Było po 1:40.

Czy Pacjentka rodzi?

Kurcze. Wychodzę sobie kulturalnie po kebab do Sahary, dochodzę do przedpokoju i nagle "pipi-prych-prych-pipi' słyszę. Stop. Pięć kroków wstecz i co ja pacze *_*. Pacjentka siedzi sobie na środku klatki i jakieś modły dziwne odprawia (a wokół niej mój szurnięty Linoskoczek podskakuje). Później zauważyłam skurcze. Pipanie nie ustępuje. Zwykle aksamitne, lśniące futro jest w przestrasznym stanie (najerzone, zmatowione, z pyłkami trocin).  Kiedy już się porusza, to dziwnie ciężko jej się chodzi. Szybkie tętno u myszy jeszcze szybsze niż zwyczajne, spoczynkowe. WTF? Co się dzieje? Jest lekko pączkowata, ale macamy brzucho (o dziwo żadnych protestów we strony Pacjentki) i żadnych płodzików tam nie wyczuwamy.


Mam 3 teorie.
1. Pacjentka jest w ciąży. Została zapłodniona jeszcze w zoologicznym, ciąża mało widoczna, miot mały, akcja porodowa się wydłuża, albo są to dopiero objawy przedporodowe. Zaczęła "pipać" po 23. Wg wypowiedzi forumowiczów onetu (;)) 23-24 to godziny w których myszy wydają młode na świat, robiąc przy tym sporo krzyku. Tutaj coś się zaczyna zgadzać, tylko mój cynizm nakazuje mi zastanowić się skąd u internautów ta wiedza, czy jeśli jest teoretyczna to jak często była weryfikowana i czy jeżeli była weryfikowana, to przy jakiej próbie wyciągnięto jakie statystyki.

2. Skórcze to czkawka.  Tylko dlaczego tak wolno chodzimy, nie tylko nie uciekamy przed ręką, ale i na nią wchodzimy?

3. Pacjentka się zatruła. (Sama w to nie wierzę, myszy pożerają absolutnie wszystko, ale możliwe że ma jakąś nietolerancję, albo niedrożność...).

4. Le Boyfriend albo Le Roomate przynieśli jakieś drobnoustroje z dyżuru i jedna z myszy podłapała jakieś enigmatyczne paskudztwo.Tylko czemu jej układ immunologiczny nie zadziałał? Dzisiaj rano była zdrową, szczęśliwą myszą.

Na wszelki wypadek (gdyby się okazało, że zamiast chorej lub martwej myszy znajdę jutro o 1 mysz więcej), wysprzątaliśmy im klatkę. Pod koniec tygodnia brzydko by pachniała, a wtedy nici ze sprzątania. Ossesków co do zasady się nie dotyka, bo jeśli samica nie odgryzie im główki po porodzie, to prawie na pewno to zrobi po tym jak człowiek włoży do gniazdka swoje paluszki.

Kurcze, strasznie nie chciałabym jej stracić. Mysz LeB's jest najfajniejsza z naszej mysiej trójki. Socjalizuje się, często sama wchodzi na rękę żeby wyciągnąć ją z klatki, nie siusia kiedy jest na rękach, pochodzi po ramieniu, czasem zabieram ją na łazienkowe spacery  :) No, Pacjentka to mysz na medal.

Edit
Eh, ona w żaden sposób nie przypomina ciężarnej myszy. Nie jest specjalnie gruba, nic tam nie czujemy. Strasznie chciałabym jej pomóc :(

6/08/2012

Bardzo ogólny komentarz do daty

Będę nieoryginalna. Pomówmy o Euro. Nie, nie o walucie.
W 2003r. wzięliśmy udział w referendum akcesyjnym do UE. W 2012 otworzyliśmy Mistrzostwa w Piłce Nożnej. Niby wydaje się, że sporo zmieniło się od tego czasu, przyjmujemy nowe ustawy (studia medyczne stają się krótsze ;D, wiek potrzebny do przejścia na emeryturę wydłuża, korzystamy z pomocy rozwojowych, budujemy, rozbudowujemy), ale w gruncie rzeczy to nie tak wiele jednak się zmienia. Kolej tak samo badziewna, a drogi reprezentują polski modernistyczny nurt infrastrukturalny "dziura na dziurze" - so called. I na to też uwagę zwrócili nasi zagraniczni goście:


Natomiast takim słodzikiem w opiniach cudzoziemców były "Polskie dziewczyny" (jak w tej piosence!).
Najbardziej podobał mi się komentarz pewnego Niemca, któremu najbardziej w Euro'12 podoba się atmosfera jedyna w swoim rodzaju. Prawda. Wszechogarniająca euforia dosięgła wielu. W czasie spotkania centrum tętniło energią kibiców (pseudo kibiców też nie zabrakło), tymczasem ulice spoza Śródmieścia wyglądały na opustoszałe. Istne Zombieville. Późnym wieczorem integrowanie się w pubach, lub świętowanie w zaprzyjaźnionym gronie. Miło. 

W tvn24  nastąpił zwrot ku powadze. Długa dyskusja o szczerości, trwałości emocji towarzyszącym ogólnopolskiemu "zjednoczeniu". Jedną rzecz w profesorze Czapińskim sobie cenię. Zdradził swoje prawdziwe odczucia nie bacząc na kamery, wiedząc, że to wystąpienie popularności mu nie przysporzy. Ale czy ta demaskacja była nam aby na pewno potrzebna? 
Nawet jeżeli jesteś piękną Miss Polonii, która na potrzeby prasy twierdzi że interesuje się piłką, a ilość piłkarzy światowej sławy, którą potrafi wymienić z nazwiska zamyka się w skromnej liczbie 5, to fajnie czasem poudawać, że na piłce się znasz. Wyjdź na ulicę, zbierz epickie wspomnienia. Tylko.... pamiętaj o nich następnego dnia rano :)
 Autorem zdjęcia jest Marcin Sztajerwald

6/07/2012

Tymczasowy szablon

Z szablonem nie wyszło. Nigdy nie pisałam żadnego xmla pod wordpressa, ani blogspota, więc to, co sobie zapisałam w kED2 chodziło z hd pod przeglądarkami, ale nie zadziałało po załadowaniu na serwis blogowy. Szkoda, bardzo podobała mi się grafika i w sumie chwilę zajęło zrobienie jej ze screenów atlasu H. Graya. Załączam mój niebieski niewypał dla potomności. Tymczasowo służy mi za tapetę. Przynajmniej dopóki General Grievous nie odbije pulpitu :P