jakikolwiek

4/13/2013

Moi przyjaciele mówią mi

♫♫A przyjaciół mam zaiste zajebistych. Ale to nie o tym.
Co robią młodzi ambitni (czyli ja :D) na miesiąc przed maturą?
3.
2.
1.
...



WOJNĘ NA MEMY!
A skąd się biorą takie głupie pomysły?
Long story short: Wszystko zaczęło się kiedy postanowiłam pójść na dni otwarte WUM. Studenci mojej wymarzonej uczelni zawsze organizują dużo fajnych rzeczy dla małych wannabisiów: dają im poszyć świńskie nóżki nićmi za które nie trzeba płacić w sklepie medycznym, podmuchać w phantoma, pokazują jak ich super ładne studentki pięknie poruszają swoimi pięknymi ciałkami w rytm eleganckiej muzyki i takie tam 
Jako, że w lutym brakowało mi zacięcia do nauki postanowiłam, że wybiorę się w marcu na dni otwarte, wysłucham ognistej mowy Krawczyka, wyobrażę sobie jak wręcza mi indeks na oficjalnej inauguracji i wtedy absolutnie napewno będę napierdalać w trybie 24/7 (^_^' those little naive human beings....).

Jako, że jestem osobą przewidującą (na drugie mi Zajebistość, a na trzecie Skromność), stwierdziłam, że pewnie każdy na auli będzie miał osobę obok której usiądzie i tylko ja lamusek przyjdę sama i będę smęcić sama i w ogóle będę sama bez poczucia przynależności do czegokolwiek-kolwiek-kolwiek.
W ramach akcji prewencyjnej zadzwoniłam do mojego BFF - Konrada i wytłumaczyłam jak bardzo mi zależy żeby osoba NIESTUDIUJĄCA medycynę poszła ze mną na Dni Otwarte i że tym biednym pechowcem jest właśnie on. Konrad niestety cierpi na pewną straszną, być może wkrótce uleczalną przypadłość:

mieszka na zadupiu w podwarszawskiej miejscowości.

A co za tym idzie - męczą go okrótnie wszelkie dojazdy i najchętniej w ogóle nie wyjeżdzałby ze swoich małomiejskich włości. Dlatego, ilekroć nie ma noża na gardle, odpuszcza sobie i "wy-konrad-za się" (z akcentem na d-z) najczęściej z social eventów.
Jak już wspomniałam wcześniej: jestem osobą przewidującą i miałam dziwne przeczucie, że Konrad swoim konradzim zwyczajem może poczuć pokusę wykonradzenia się od bycia moim skrzydłowym w tak ważnym dla mojego systemu motywacyjnego dniu. Dlatego dobitnie tłumaczyłam jak-ważne-dla mnie-jest żeby w ten dzień nie być samą i (co więcej), żeby pójść tam z osobą równie zieloną jak ja - która nie będzie wiedzieć gdzie znajduję się aula i że przy stanowisku chirurgicznym siedzi Maciek z koła.
- Ależ oczywiście, że pójdę z Tobą na Dzień Otwarty WUMu. Z największą przyjemnością!- powiedział Konrad odkładając słuchawkę. Tak... mniej więcej w tych słowach. Mniej/więcej.

Miesiąc później, 16 marca, około 21 marznę na przystanku przed BUWem i czekam na 128. Marznięcia na przystanku nie przerywa telefon. O. Konrad. dzwoni. -_-
Z litości dla moich palców nie będę przywoływać rozmowy (sporo zostało mi do napisania przy moim stopniu szczegółowości), więc przechodząc do meritum: Konrad się wykonradził. Znowu. Na 12h przed MOIM Dniem Otwartym!
Ja? Foch.
Konrad? Czeka w nieskończoność aż mi przejdzie i stara się za bardzo nie przypominać o swoim istnieniu.
Zapomniałam wcześniej dodać, że istnienie Konrada w ogóle zaczęło popadać w wątpliwość kiedy to w styczniu ogłosił, że w końcu jego poszukiwania dobiegły końca i oto znalazł (po przeszło 3 latach Cierpienia Młodego Konrada) przyszłą Mrs. Konradzińską. Więc to czekanie wcale nie było dla Konrada dłużącym się okresem niepewności i samotności. Tak naprawdę myślę, że był szczęśliwy kiedy wszyscy daliśmy mu spokój i cały swój czas mógł poświęcić swojej dziewczynie, o której opowiada, że wygląda jak Keira Knightley (choć wcale nie wygląda jak Keira Knightley).

Anyways, miesiące mijały. Ja i Konrad bezpośredniego kontaktu nie mieliśmy i tylko na fejsiuniu w wiadomości grupowej pięciu BFFs wymienialiśmy ze sobą średnio z 30 wiadomości każdego dnia - ale w takich konstelacjach, że ja i Konrad pisaliśmy z każdym tylko nie ze sobą (to prawie żaden kontakt, c'nie?). Więc... mesiące mijały a ja jakoś zapomniałam o Dniach Otwartych (które wcale nie były takie fajne jak miały być :c nie było Krawczyka) i kiedy zobaczyłam dzisiaj gdzieś w sieci paskudnie śmiechowego mema z Putinem od razu pomysłałam, że podeslę to w tej wiadomości grupowej dla Konrada (który jest rusofilem i zajmuje się Blokiem Wschodnim na arenie międzynarodowej - for living!).
Więc podesłałam tego mema:

Na co Konrad odpowiedział:
dla mnie? a toś nie jest na mnie śmiertelnie obrażona?
Ja: 
costamcostam 
Konrad:
 heh, a Grzesiek tego nie wrzucał już wcześniej?
Ja:
-_-w sumie... to dla Grześka też coś mam:


(Grzeniu od dawna próbuje wykorzystać chociaż 2% ze swojego rocznego karnetu na kolejną już siłownię)

Konrad


Ja:
-_-Ponieważ ostatnio były Święta,
a ja jestem dobrodusznym człowiekiem, t
o
Konrad! mam dla Ciebie prezent
i kiedy zrobi się on mega popularny
i będziesz widział jak nasi cośtamcośtam znajomi udostępniają tego mema po raz enty
wiedz
że
to
było dla Ciebie

http://kwejk.pl/obrazek/1749682/love-is-blind.html , with love, Warsawienne

Mój pierwszy mem ever *_* yaay ^_^
A co na to Konrad i chłopaki?
Śmiejemy się jeszcze z tego na fejsiuniu i kiedy napisałam im co właśnie popełniam, padło wykrzyknienie:
"TO TY MASZ BLOGA?!"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz