Jest u nas nowo zatrudniony lekarz chorób wewnętrznych. W
przeciwieństwie do swoich poprzedników
- przeprowadza
bardzo szczegółowy wywiad
- wypisuje
skierowania (nie wiem skąd u innych obawa przed zasięganiem opinii; to nie
wstyd poprosić o konsultację)
- zleca badania,
czyta, analizuje
Myślę, że…. taki powinien być
każdy lekarz rodzinny, lekarz pierwszego kontaktu. Miła odmiana po
niekompetentnych, placebujących tetrykach i młodych ambicjonalnie przerośniętych nie-dam-skierowania-sam-to-wylecze. Heh,
to naprawdę zabawne, że coś, co powinno być standardem wzbudza we mnie „efekt
wow” i tak się na blogspocie nim zachwycam.
A jednak nie wszyscy pacjenci są zadowoleni. Jest pewna grupa
małomiasteczkowych dziadków, którzy najwidoczniej nie lubią być wypytywani,
badani i chcą tylko swoich recept. Dla nich turbointernista nie jest już taki
turbo. Dla nich jest nadgorliwym f l e g m a t y k i e m. Nihil novi, wszystkim
nie dogodzisz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz